Obrona Rakoniewic

4 stycznia 1919 r, godz. 11:00 (12:00)

O godzinie 11:00 (inne źródło podaje godz. 12:00) posterunki wystawione na szosie u wylotu miasta w stronę Wolsztyna zameldowały ukazanie się nieprzyjaciela. Z lasu nad drogą Rakoniewice – Rostarzewo i z lasu od Narożnik zaczęły wyłaniać się tyraliery Niemców w sile; 1 kompanii Heimatschutz'u i kompanii uzbrojonych z Rostarzewa i okolicy oraz 1 kompanii 10 pułku ułanów z Celichowy (Sulechowa). Siły te będąc słabo obstrzeliwane, szybkim i skokami zbliżały się do miasta.

Tymczasem odgłosy strzałów usłyszeli wielichowianie. Komendant Bobkiewicz natychmiast zarządził zbiórkę drużyny i alarm zaprzęgów z wozami. Następnie wezwał telefonicznie do pomocy powstańców z Wilkowa Polskiego, którzy natychmiast wyruszyli w sile około 30 ludzi pod dowództwem Ludwika Nawrockiego administratora tamtejszego majątku.

W trakcie tych przygotowań do marszu zjawił się na rowerze Roman Leśniczak z prośbą o pomoc dla Rakoniewic. Na tę wiadomość sierżant Ignacy Górecki krzyknął: „więc wiara naprzód, to się przynajmniej dobrze uzbroimy”. Z Wielichowa do Rakoniewic wyruszyła kolumna 130 powstańców.

4 stycznia 1919 r., godz. po 11:00 (12:00)

Walka rozgorzała na dobre. Stanisław Siuda wobec ukazania się silnej tyraliery niemieckiej od północy, część odwodu z folwarku (tzw. kleingut) przerzucił na środek linii. Oddział ustawiony na zachód od wzgórza zaczął się programowo cofać do pierwszych domów, dając pole do obstrzału ciężkiemu karabinowi maszynowemu, ustawionemu na folwarku. Równocześnie nieprzyjaciel natarł na dworzec kolejowy, a trochę później i na folwark. Atak Niemców wspierały cztery ciężkie i sześć lekkich karabinów maszynowych. Pech chciał, że ciężki karabin maszynowy ustawiony na folwarku zaciął się co wykorzystali Niemcy. Pod ogniem swej broni maszynowej przeszli do szturmu. Udało im się wtargnąć do pierwszych domów, wypierając obrońców do następnych.

Tymczasem z Wielichowa nadciągały posiłki powstańcze. Po dotarciu do Rakoniewic dowodzący drużyną wielichowską Bobkiewicz otrzymał od kaprala Bzyla informację o rzekomym zajęciu przez siły pruskie dworca, folwarku i młyna.

Obrona Rakoniewic wzmocniona posiłkami z Wielichowa przeszła do przeciwnatarcia. Niemcy nie spodziewając się tak gwałtownego ataku ze strony Polaków musieli się wycofać.

W międzyczasie siły pruskie osiągnęły od strony północnej linię szturmową. Półkolem na polach w śniegu widoczne były czarne punkty, główny ich atak na dworzec kolejowy szedł z dwóch stron, pod osłoną wałów i zarośli. Oddział pod dowództwem marynarza Janusa i powstańca Apolinarka (obydwaj z Grodziska), a także I pluton drużyny wielichowskiej pod dowództwem sierżanta Domagały zajął pozycje między wagonami na dworcu kolejowym i zasypał Niemców tak silnym ogniem karabinów i ręcznych granatów, że w popłochu zaczęli się cofać.
Szczególna chwałą w wypędzeniu Niemców z dworca okrył się plutonowy Antoni Janus. Kiedy już nadjeżdżał wóz z Heimatschutz'u (około 10 ludzi uzbrojonych w kulomioty) Janus chwycił dwa rewolwery jednocześnie w obie ręce, wydał z każdego po 9 strzałów na przemian do nich po czym ranił jednego z Niemców. Niemcy w popłochu odwrócili konie, krzycząc „wieder eine neues Maschinengewehrz”. Po czym z największym spokojem odłożył rewolwery i w dalszym ciągu chwytając za karabin celnie strzelał do uchodzącego nieprzyjaciela kładąc trupem jednego z nich.

Atak Niemców został odparty na całej linii. Wycofującego się przez las nieprzyjaciela ścigały oddziały powstańców, aż do zachodniego skraju lasu, gdzie otrzymali ogień z zabudowań cegielnianych na wschód od Rostarzewa.

Zapał obrońców naszego miasta był ogromny. Każdy Polak chwytał za broń, którą z braku innej uważał za najodpowiedniejszą, aby bronić miasto już oddychające pod skrzydłami białego Orła przed nowym ujarzmieniem Prusaków. Pełniący już wówczas funkcję pierwszego polskiego burmistrza aptekarz Stefan Jasiński podał następujący fragment, który dowodzi jaki zapał i gorące uczucie polskości przepełniały serca Polaków pragnących widzieć Ojczyznę wolną, oswobodzoną. Wchodząc do biura magistratu zastał tam tylko jednego powstańca świętej pamięci Stefana Wujca i chcąc jego zatrzymać jako wartę i uzbrojonego stróża akt magistrackich, odpowiedział mu „Pan mnie tu nie zatrzyma, tam gdzie strzelają moje jest miejsce”.

4 stycznia 1919 r., godz. 16:30

Walka ustała o godz. 16:30. Straty niemieckie to 4 zabitych i 15 rannych, a także 1 karabin maszynowy i 40 karabinów lekkich (inne źródło podaje liczbę 6 karabinów) oraz 2000 naboi. Straty wśród obrońców Rakoniewic wyniosły dwóch lekko rannych.

Bój pod Rakoniewicami znakomicie podniósł ducha. Zewsząd zaczęły nadchodzić nowe partie powstańców m.in. kompania stęszewska pod dowództwem podporucznika Szyftera, wielkołęcka-kamieniecka pod dowództwem podporucznika Eckerta i porucznika Nieboraka oraz kompania krzywińska, którą prowadził Metody Stelmachowski, a także oddział kościański tzw. „Kościańska Rezerwa Skautowa” pod dowództwem Józefa Kamińskiego. Oddział składający się z harcerzy, którego zadaniem po przybyciu do Rakoniewic było rozbrajanie kolonistów niemieckich w okolicznych wsiach.

W tym samym dniu w Rakoniewicach utworzony został staraniem pań z Czerwonego Krzyża z Wielichowa i Rakoniewic wzorowy szpital wojskowy z dr Rostem i 7 panienkami z niejaką Wandą Wabińską na czele. Oddział ten zakwaterował się w hotelu Beckera. Podkreślić należy, że warunki tej placówki były bardzo niepomyślne. Właściciel hotelu Niemiec, nie dostarczył nawet przegotowanej wody od obmycia ran. Szpital w następnych dniach stycznia został przeniesiony do dworu Czarneckich.

Bardzo czynnie i ofiarnie współpracowali z powstańcami i oddziałami Czerwonego Krzyża aptekarzostwo Jasińscy z Rakoniewic. Dom ich był przez dzień i noc otwarty dla wszelkiej pomocy. Poza tym rodzina Leśniczaka, Świetlewskiego i Budy pomagała ofiarnie w wyżywieniu i zakwaterowaniu powstańców.

Chorymi i rannymi opiekowali się dr Rost i dr Stęszewski z Wielichowa, dr Owsiany i dr Michał Kamiński z Rakopniewic. Jako sanitariuszki Czerwonego wyróżniły się gorliwością w pracy: Maria Siudzińska, Stanisława Rogozińska, Zofia Krajewska, Maria Kalinowska i Seweryna Ziętkówna. Na pierwsze najniezbędniejsze wyposażenie Czerwonego Krzyża oddał bezpłatnie ze swojego składu drogeryjnego Marceli Sławski z Wielichowa około 140 bandaży, 80 paczek waty, jodynę, karbol, octan-glinki i wodę utlenioną. Ponadto bezpłatnie dostarczał lekarstwa aptekarz Stefan Jasiński z Rakoniewic.

Jako kapelani wojskowi zgłosili się natychmiast ksiądz proboszcz Graszyński z Gościeszyna, ksiądz proboszcz Siuda (brat ppor. Stanisława Siudy) z Proch, ksiądz proboszcz Różycki z Gnina i ksiądz wikary Forecki z Wilkowa Polskiego.

4 stycznia 1919 r.

Komendant drużyny wielichowskiej Bobkiewicz, po porozumieniu się z podporucznikiem Stanisławem Siudą, wysłał w kierunku Rostarzewa dwa zwiady. - jeden wzdłuż toru kolejowego, a drugi wzdłuż szosy przez las. Zadaniem ich było ustalić, jak daleko nieprzyjaciel się wycofał i czy względnie jakie siły zajęły Rostarzewo.

4 stycznia 1919 r., godz. 19:30

Zwiad pierwszy pod dowództwem kaprala Mariana Cachy w skład, którego weszli ponadto: Władysław i Antoni Kmiecik, Stanisław Matyaszczyk, Władysław Talarczyk i Kazimierz Bzyl miał za zadanie przemieszczać się wzdłuż toru kolejowego. Gdy dotarł do zabudowań pod lasem od gospodarza Polaka dowiedział się, że Niemcy w sile około 60 żołnierzy, 3 lekkich i 1 ciężkiego karabinu maszynowego wycofali się z bitwy pod Rakoniewicami i byli w Rostarzewie. Wobec tego powstańcy posuwali się dalej w kierunku na cegielnię. Na wysokości leśniczówki i miejscowości Józefin otrzymali ognia z lekkich karabinów maszynowych od strony pierwszej cegielni. Nie wdając się w walkę, dowódca wycofał patrol do miejsca wyjściowego i złożył podporucznikowi Siudzie meldunek. Było to około godziny 19:30.

4 stycznia 1919 r.

Zwiad drugi pod dowództwem sierżanta Góreckiego w składzie: Józef Kaletka, Edmund Napieralski, Nijaki, Jan Humerczyk, Stanisław Gindera, Stanisław Kominowski, Feliks Mania, Wincenty Brzozowski, Leon Tata i Kazimierz Grześ przemieszczał się rowem wzdłuż szosy Rakoniewice-Rostarzewo. Gdy patrol dotarł do cmentarza przed Rostarzewem, Kominowski – który pełnił rolę przewodnika – zauważył w rowie obok cmentarza posterunek niemiecki. Zamiast poczekać na pozostałych członków zwiadu postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Nie przewidział, że oprócz posterunku, Niemcy ubezpieczyli wlot do Rostarzewa silną placówką z karabinem maszynowym. Zanim się zorientował został już otoczony przez nieprzyjaciela i wzięty do niewoli. Pozostali członkowie patrolu z powodu przeważających sił niemieckich byli zmuszeni wycofać się do Rakoniewic.

4 stycznia 1919 r., godz. wieczorem

Wieczorem tego samego dnia, w mieszkaniu państwa Jasińskich odbyła się narada wojenna. Uczestniczyli w niej podporucznik Zenkteler, który objął dowództwo nad całością załogi stacjonującej w Rakoniewicach i podporucznik Siuda, sierżant Bobkiewicz, powstaniec Ludwik Nawrocki, ksiądz kapelan Sztukowski i lekarz dr Rost z Wielichowa oraz kilku innych. Na posiedzeniu tym uzgodniono plan akcji na Wolsztyn w dniu następnym – 5 stycznia 1919 r.

0 komentarze:

Prześlij komentarz